Scenariusz dla Czoko
Drogi Jongin'ie
Przepraszam. Powinnam napisać "Drogi Kai'u". Tak bardzo teraz nienawidzisz, gdy ktoś do Ciebie mówi "Jongin". Już nie używasz swojego prawdziwego imienia przez swoją dziewczynę. Cały czas pamiętam jak na mnie krzyczałeś, gdy się tak do Ciebie zwracałam. Nienawidziłam jak to robiłeś, więc z odrazą wypowiadałam imię "Kai".
To jest mój pierwszy i ostatni list. Nigdy nie byłam dobra w takich rzeczach, więc wybacz, ale muszę to zrobić. Muszę choć w jakiś sposób się wytłumaczyć, a sądząc, gdybym zrobiła to osobiście, nie chciałbyś mnie widzieć... Zresztą jak zwykle.
Przez te wszystkie lata, gdy chodziliśmy do przedszkola, podstawówki, gimnazjum, liceum byliśmy nierozłączni, polegaliśmy na sobie, zwierzaliśmy się, broniliśmy swoich sekretów, pocieszaliśmy się nawzajem jak dwójka prawdziwych, najlepszych przyjaciół. Teraz to wszystko zniknęło. Tyle lat naszej - dla mnie - pięknej przyjaźni zniknęło, jak zwykła bańka mydlana. Stało się tak wraz z pójściem na studia. Ty znalazłeś sobie dziewczynę, a ja nie powiedziałam nic, ale mogłam. Nie chciałam się wtrącać. Mimo tego, że naprawdę cierpiałam starałam się być szczęśliwa, bo ty taki byłeś. A moim obowiązkiem jest cieszyć się Twoim szczęściem. Chyba zadajesz sobie czemu cierpiałam? Zawsze byłeś dociekliwy, chciałeś wszystko wiedzieć. Pamiętaj, że czasami ciekawość, to pierwszy stopień do piekła. Cierpiałam, bo się w Tobie zakochałam. Uświadomiłam to sobie już w liceum, kiedy jeszcze byłeś tym "prawdziwym sobą". Gdy mi ją przedstawiłeś byłam jeszcze bardziej tego pewna. Po tym zdarzeniu już nigdy nie byłam naprawdę szczęśliwa. Kiedy Ty widziałeś mój uśmiech myślałeś, że jest on prawdziwy, jest oznaką szczęścia i radości. Nic bardziej mylnego. Wtedy byłam nieszczęśliwa jak nigdy dotąd. Nawet gdy rodzice mnie zostawiali samą, to tak bardzo nie bolało.
Jesień - ulewy, smutek, burze. Dlatego jesień jest moją ulubioną porą roku. Nikt cię nie obwinia za to, że jesteś smutny i przygnębiony, możesz powiedzieć, że to wina pogody. Gdy inni z tego powodu ubolewają, ja się w duchu cieszę.
Wiesz, że jestem osobą, która nie lubi mówić o swoich problemach i uczuciach, ale raz się przemogłam. Pamiętasz ten dzień, w którym do Ciebie zadzwoniłam? Po długich przemyśleniach zrobiłam to. Odebrałeś. Prosiłam, wręcz błagałam, żebyś do mnie przyjechał. Mówiłam, że nie chcę być sama, że jest mi ciężko i chcę już to wszystko skończyć. A ty tylko zbyłeś mnie słowami "Znowu próbujesz zwrócić na siebie moją uwagę?". Kiedy niby to zrobiłam? Kiedy prosiłam Cię, żebyś do mnie przyjechał? Kiedy Ci mówiłam, że Cię potrzebuję? Nigdy. Gdy Ty do mnie dzwoniłeś, nie ważne o jakiej porze dnia i nocy, zawsze do Ciebie przychodziłam. Zawsze, bez wyjątku. A jak ja zrobiłam to po raz pierwszy, Ty mnie olałeś. Myślałam, że chociaż rozmowa z Tobą odciągnie mnie od tego, co chciałam zrobić. Tak się nie stało, zostałeś ze swoją dziewczyną.
To był pierwszy raz, kiedy sięgnęłam po żyletkę. Pocięłam sobie nadgarstki. Ten ból... To nie było nic negatywnego, złego. Wręcz przeciwnie. Dawał ukojenie i spokój, błogi spokój. Pozwalał zapomnieć o wszystkich problemach i porażkach. Potem straciłam przytomność. Na moje nieszczęście zrobiłam to w salonie i znalazła mnie sąsiadka, która przechodziła obok moich okien. Byłam w szpitalu, a Ty się nawet nie zorientowałeś, nie odwiedziłeś. Znowu mnie zignorowałeś.
Zima - śnieg, długie wieczory, gorąca czekolada, święta. Ale czym teraz one są? Tylko i wyłącznie chwytem marketingowym. Tak jak kiedyś uważaliśmy je za czas radości i spotkań z rodziną, tak teraz już nie jest. Wszystko teraz przekładamy na pieniądze, zauważyłeś to? Dla mnie spotkanie rodziców w ten czas graniczyło z cudem, który nie ma prawa się wydarzyć. A to wszystko przez to, że byli tak bogaci, że wszelkie spotkania były nie do odwołania. Dzięki Tobie i Twojej rodzinie zaznałam co to prawdziwy czas świąt. Twoja mama była dla mnie jak prawdziwa przyjaciółka. Zawsze mogłam przyjść do niej z każdym problemem, żeby porozmawiać lub zwyczajnie, posiedzieć w ciszy. Szkoda, że teraz jesteś jej totalnym przeciwieństwem.
Pamiętasz ten naszyjnik, który dałeś mi rok temu na Wigilię? Nawet nie wiesz, że cały czas go nosiłam, jak amulet na szczęście, to on mnie motywował. To dzięki niemu nie traciłam nadziei i hartu ducha. Ale tego naszyjnika już nie ma. Z resztą tak jak wszystkich rzeczy związanych z Tobą. Zdjęcia... Jakie zdjęcia? Już ich nie ma, zostały spalone. Pamiątki... Jakie pamiątki? Wszystko leży teraz w śmietniku. Wspomnienia... Jakie wspomnienia? Te dobre czy złe? Tych dobrych się pozbyłam, po prostu zapomniałam. A te złe? Te złe potraktuję jak lekcję dla mojego krótkiego życia.
Wiesz, że jesteś moim jedynym przyjacielem? Ale teraz się zastanawiam, jak mogę nazywać Cię tym mianem? Przecież przyjaciele się wspierają, ufają, są ze sobą razem. Czy od czasów studiów zrobiłeś, którąś z tych rzeczy chociaż raz? Odpowiem za Ciebie - nie.
Tą Wigilię mieliśmy spędzić razem. Chyba się nade mną zlitowałeś. Nie potrzebuję litości, a zwłaszcza Twojej. Te święta były najgorszymi jakie pamiętam. Zadzwoniłeś akurat wtedy, gdy otwierałam drzwi od mieszkania, a ty tylko powiedziałeś "Nie przychodź. Moja dziewczyna nie chce cię widzieć". Czy ja dla Ciebie jestem jakimś popychadłem, które można spławić kiedy się chce?! Aż tak zła jestem? Aż tak mnie nienawidzisz? Najwyraźniej tak. Te prezenty, które przygotowałam wyrzuciłam do śmieci, tak jak tamte pamiątki. Nie czułam smutku, żalu gdy to robiłam. Czułam tylko i wyłącznie satysfakcję, że byłam na tyle odważna, żeby to zrobić. Nie zasługujesz na choć jedno moje spojrzenie, jednak ja wpatrywałam się w Ciebie, jak w obrazek. Głupie i żałosne zachowanie, teraz to już wiem. Zrobiłam to po raz drugi. Tym razem nie straciłam przytomności. Byłam z bólem do samego końca, wierna. Całe cierpienie odeszło i znowu nastąpił chwilowy, błogi spokój. Zapomniałam o tym, co zrobiłeś.
Wiosna - kwiaty, drzewa, spacery, wszystko zaczyna budzić się do życia. Ale jest jeden wyjątek. Ja nim jestem. Wiesz, że zawsze różniłam się od reszty. Gdy wszystko się odradzało, ja umierałam. Może nie ja, a moja dusza, uczucia, emocje. Sama siebie powoli zabijałam. Jestem swoim mordercą. Stałam się jeszcze bardziej chudsza, bledsza, bez żadnych emocji wypisanych na twarzy. Tak jak kiedyś, takie rzeczy jak radość, smutek, złość miały dla mnie jakieś znaczenie, tak teraz są zbędnym stanem ducha. Od teraz cały czas ta sama twarz, bez jakiegokolwiek wyrazu, ta sama nic nie znacząca mina.
Wiesz, że o tej porze roku mam urodziny, prawda? Zapewne wiesz, ale o tym zapomniałeś. Nie było to dla mnie zaskoczeniem. Mimo, że gdzieś tam daleko, w którejś ukrytej cząstce mnie odczuwałam jakiś ból, nie okazywałam go, nie mogłam... Nie chciałam. Nie chciałam, żeby ktoś do mnie podszedł, pocieszył, powiedział "Wszystko będzie dobrze", bo wiedziałam, że to nie będziesz Ty. Mimo tego, że ciągle mnie ranisz, ja Cię kocham.
Siedziałam sama w domu, znowu. Który to już raz? Dziesiąty? Setny? Przestałam to liczyć. Czas się dla mnie się zatrzymał, gdy się zmieniłeś. Zdmuchnęłam świeczki na torcie, który kupiłam w jakiejś cukierni. Pamiętasz jak kiedyś razem piekliśmy tort? Cały byłeś w mące, ale ja niczym od Ciebie się wtedy nie różniłam. Były to moje najlepsze urodziny. Wtedy jeszcze umiałam się cieszyć, uśmiechnąć, zaśmiać. Teraz, gdy wspominam te chwile moja twarz znowu jest taka sama, niezmienna. Wiesz jakie było moje tegoroczne życzenie? Umrzeć. Wreszcie umrzeć i zaznać tego wiecznego, wszechogarniającego spokoju. Nawet nie sądzisz jak szybko to życzenie się spełni.
W moje urodziny zrobiłam to po raz trzeci. Moje rany, które zdołały już się zabliźnić po ostatnim razie... Znowu sączyła się z nich krew. Ma cudny kolor. Krwista czerwień, nie ma piękniejszego koloru na świecie. Ty, tych blizn nie zauważałeś. Nigdy ich nie ukrywałam, nigdy się ich nie wstydziłam. Czemu miałam to robić, skoro dla mnie nie była to dla mnie żadna skaza? Krew spływała po moich nadgarstkach, a ja się uśmiechałam, sama z nieprzymuszonej woli. Pierwszy raz od dawna na moich ustach zagościł uśmiech.
Lato - słońce, plaża, wakacje. To wszystko kiedyś mnie cieszyło. Pamiętasz naszą obietnicę? Obiecaliśmy sobie, że każde wakacje spędzimy razem, a gdy już skończymy 24 lata pojedziemy we dwójkę w pewne miejsce. Za nami rozprzestrzeniałby się las, a przed nami przepaść, tak zwany "koniec świata". Mieliśmy jechać tam sami, a ty pokazujesz mi zdjęcia. Jesteś na nich Ty ze swoją dziewczyną. Pojechałeś z nią w to miejsce, złamałeś naszą obietnicę. A Ty, jak zwykle uśmiechnięty opowiadasz jak cudownie było w tym miejscu. Nie powiedziałam Ci nic na ten temat, nie mogłam... Nie chciałam. Powiedziałabym wtedy wszystko, co leży mi na sercu, a ty znowu byś mnie wyśmiał.
Znowu jest jesień - deszcz, kałuże, przygnębienie. Piszę ten list i po raz pierwszy od dawna, po moich policzkach płyną łzy. Czemu one są takie słone? Ale to już nie ma znaczenia. To moje ostatnie słowa, ostanie łzy, niedługo ostatni oddech. Już jutro mnie nie zobaczysz, nie upokorzysz, nie wyśmiejesz. Zaznam ten błogi spokój, o którym tak ciągle piszę.
Życzę Ci szczęśliwego życia. Przepraszam za ślady łez na kartce, za to, że zabierałam Twój czas, za to, że Cię poznałam. Przepraszam za to, że istniałam. Zastanawiam się kiedy zauważysz, że mnie już nie będzie? Od razu po przeczytaniu listu? Za tydzień? Miesiąc? Rok? A może nigdy? Przeczytałeś, że Cię kocham, to było kłamstwo. Teraz już Cię nie kocham. To uczucie się wypaliło, a może raczej spaliło? Ty je spaliłeś doszczętnie Kai.
Dzięki Tobie zrozumiałam, że moje życie już nie ma sensu i muszę z nim skończyć. Życzę Ci powodzenia w Twoim idealnym, przepełnionym zdradami, związku. Może jej twarz, gdy się o tym dowie będzie taka sama jak moja? Niezmienna do samego końca. Dziękuję Ci za to, że uświadomiłeś mnie czym jest miłość. Dla mnie jest bólem, cierpieniem, smutkiem. Wszystkim co najgorsze, wreszcie to wiem. Dziękuję Ci.
Żegnaj Kai, Jongin
Twoja była przyjaciółka
____________
Podpisałam się na końcu, schowałam kartkę do koperty i wyszłam na chłodne, jesienne powietrze. Nawet nie założyłam kurtki, nie potrzebuję jej. Zimno już na mnie nie działa, bo cała ja i moje serce stały się zimne, jak lód.
Zapukałam do twoich drzwi, a ty jak zwykle powitałeś mnie tymi słowami.
-Zwracasz znowu na siebie moją uwagę? Widać, że nie masz wstydu. Śmieszna jesteś wiesz?
-Skończyłeś już? Nie przyszłam tutaj, żeby prowadzić z tobą dyskusję. Za jakiś czas już mnie tu nie będzie. - zrzuciłam na wycieraczkę list i odeszłam bez słowa pożegnania. Nigdzie się nie spieszyłam. Po co to robić? Chcę ostatni raz spoglądać na to co kiedyś sprawiało mi radość. Każda pora roku, każdy wschód i zachód słońca, każdy deszcz i tęcza... Każdy twój uśmiech, którego nie zobaczę już po raz ostatni. Wszystko to odejdzie. Raczej ja odejdę od nich, zostawiając je takie jak moja twarz, niezmienne do samego końca.
~***~
Obraz przede mną coraz bardziej się rozmazywał. Twoje oblicze stawało się coraz bardziej niewyraźne. Nie mogłam w nim już dostrzec żadnych emocji, żadnego wyrazu. Pomimo tego wiedziałam, że ogarnął cię strach. Znam cię na wylot, wiedziałam, że zareagujesz dopiero po czasie. Dla mnie on się zatrzymał... Na zawsze.
Zaczęła mnie ogarniać ciemność. Teraz twój obraz jest jeszcze bardziej niewyraźny niż na początku. Twoja piękna twarz, którą podziwiałam przez lata, zwyczajnie zaczęła znikać. Powoli ulatywało ze mnie życie, moje powieki zaczęły opadać aż w końcu nie widziałam już nic. Usłyszałam tylko twoje przepełnione rozpaczą słowa.
-Kocham Cię
Więc tak wygląda śmierć.
~***~
Otworzyłem drzwi, zobaczyłem ciebie. Twoja twarz jak zwykle bez żadnych emocji. Dlaczego taka się stałaś? Gdzie ta twoja kiedyś zawsze radosna buzia, usta ułożone w uśmiech? Gdzie się one podziały? Nie mogły zniknąć od tak sobie. Nawet nie wiesz jak bardzo to dodawało mi siły.
-Zwracasz znowu na siebie moją uwagę? Widać, że nie masz wstydu. Śmieszna jesteś wiesz? - musiałem to powiedzieć. Te słowa sprawiły mi niewyobrażalnego bólu.
Wiesz dlaczego taki jestem? Bo muszę. Ponieważ wiem, że gdybym był z tobą krzywdziłbym cię jeszcze bardziej niż teraz. Musiałem być z tą jedzą, bo tylko ona mogła mi w jakiś sposób pomóc zapomnieć o tym, co do ciebie czuję. Ona tak bardzo cię nienawidzi. Nienawidzi tego, że jesteś dla mnie ważniejsza. Dlatego z nią jestem. To ona odciąga mnie od powiedzenia tobie całej prawdy.
-Skończyłeś już? Nie przyszłam tutaj, żeby prowadzić z tobą dyskusję. Za jakiś czas już mnie tu nie będzie. - o co ci chodzi? Jakie "nie będzie"? Ale już nie zdążyłem zapytać, bo ciebie już nie było. Na wycieraczce zobaczyłem kopertę. Wziąłem ją do ręki i zacząłem czytać twój list.Więc cierpiałaś przeze mnie. Dlatego na twoich rękach zawsze gościły blizny, nigdy się nie uśmiechałaś, przestałaś się odzywać. To wszystko przeze mnie.
Poderwałem się do biegu, musiałem zdążyć cię uratować. Nie mogłaś umrzeć. Na moje szczęście drzwi były otwarte. Wbiegłem do twojego pokoju i mnie zamurowało. Po twoich rękach spływała krew, a ty traciłaś przytomność. Podcięłaś sobie żyły, spóźniłem się. Zaraz cię stracę.
Podszedłem do ciebie i upadłem na kolana. Sprawiłem, że moja prawdziwa miłość umiera. Czemu jestem takim idiotą? Czemu do tego doprowadziłem? Stać mnie było, na już nic nie znaczące "kocham cię", a ty wraz z tymi słowami oddałaś swoje ostatnie tchnienie. Twoje usta ułożyły się w lekki uśmiech. Chyba w końcu zaznałaś tego błogiego spokoju, którego tak bardzo pragnęłaś.
Ten scenariusz napisałam w kilka godzin wczoraj, więc błędów się na pewno doszukacie. Tak jakoś niespodziewanie mnie natchnęło i wyszło to coś. Mam nadzieję, że się podoba czy coś.
JAK MACIE DO MNIE JAKIEŚ PYTANIA, NAPISZCIE JE, MUSZĘ MIEĆ NA CO ODPOWIADAĆ W NASTĘPNYM FILMIKU.
Zostawiam was z gifami kochani ^^
~Love Lala
Przejmujący. Piękny. Myślałam, że w końcu jakiś scenariusz wywoła u mnie łzy, no niestety, nie jest łatwo, ale było blisko. Kai..Jongin tutaj jest taki okropny, nienawidzę go za to. Może jutro mi przejdzie, ale dzisiaj za ten scenariusz jestem na niego niewyobrażalnie zła. Nigdy nie rozumiałam sensu cięcia się żyletkami, ale chyba teraz zacznę. Gdybym była w takiej sytuacji pewnie też bym się do tego posunęła. To okropne jak można być takim skurwielem i zachowywać się w ten sposób! >.< Jak można być takim w stosunku do tak bliskiej osoby? Oj, nie wybaczę dzisiaj Jonginowi. Poniosło mnie, przepraszam :p
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością do kolejnego tworu. Idę czytać więcej wpisów na tym blogu ^^
Hwaiting~!
Przepiękny scenariusz :'( :'( <3 <3 I już zdobyłaś moje serce. Udało się to 2 osobom: mojemu byłemu i TOBIE <3
OdpowiedzUsuńNie dość, że późno w nocy, kiedy mam taki a nie inny humor i kiedy słucham smutnych piosenek..
OdpowiedzUsuńPłaczę...
Ślicznie napisane.. *_*
I Ty śmiesz mówić, że nie umiesz pisać smutnych scenariuszy? Skchqsjowek... Jest wspaniały, naprawdę, kocham takie zakończenia.
OdpowiedzUsuńWeny!!
Prawie się popłakałam, ale jednak wytrzymałam. Powiem, że scenariusz to no taka, że tak powiem klasyka smutnych, miłosnych historii. Ale oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Nie każdy umie coś takiego pisać, a ty sobie poradziłaś. Jest tu ukazana straszna (w pewnym sensie) opowieść o miłości.
OdpowiedzUsuńNo cóż jeszcze muszę Cię pochwalić bo z każdym kolejnym scenariuszem coraz lepiej piszesz :)
O zgrozo jakie to było cudowne <3 Wróciłaś mi wenę normalnie :) Jestem pełna podziwu i zapraszam do mnie :) Zaczęłam pisać ff z SHINee ^^
OdpowiedzUsuń1. Masz jakieś plany na wakacje?
OdpowiedzUsuń2. Co lubisz robić?
3. Masz ochotę na prowadzenie bloga?
4. Narty, lubisz jeździć?
5. Masz tumblr?
6. Jak zapraszasz ludzi na bloga?
7. Jak się inspirujesz?
8. Kto jest twoim autorytetem, dlaczego?
czekam na filmik! <3
Świetny, boski, wspaniały <3 Jak jeszcze raz powiesz mi, że nie umiesz pisać takich scenariuszy to cię uduszę [ tak przez komputer]. Ogólnie to bardzo fajnie ci to wyszło. Czekam na kolejne prace. Weny.
OdpowiedzUsuńGratulację!!! Nominuję cię do Liebster Award. Więcej na naszym blogu http://azja-opowiadania-kpop.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńbosz to było piękne. Kai to mój ultimate bias <3 po płakałam się przy tym . Kai jest przedstawiany zupełnie w innym świetle ;c. Czekam na kolejne smutne historie z Kaiem jak i z całą resztą.
OdpowiedzUsuńczytam już to 2 razy i ciągle płaczę ..... ;c nie wiem dlaczego w końcu mnie to nie spotkało ale dziękuję za przedstawienie takiego życia c;
OdpowiedzUsuńWięc trafiłam na Twojego bloga przypadkiem. Byłam ciekawa o czym jest więczaczęłam czytać (ten jako pierwszy). Czytając ten list zaczęłam płakać (ja płacząca to rzadka rzecz). Bardzo mi się spodobało (bardzo to mało powiedziane), więc zaczęłam czytać od początku. Potem było jeszcze gorzej, bo jeszcze bardziej płakałam. Tak mi się spodobało, że przeczytałam wszystko i jestem w kompletnej rozsypce. Mam nadzieję, że wszystko zrozumiałaś bo pisałam na telefonie i życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńNo i super i przez ten list płaczę ;___; Pozwę Cię do K-Popowego sądu za niszczenie mnie psychicznie XD
OdpowiedzUsuńKai, a może jednak byś jej nie skrzywdził? Może byście byli szczęśliwi? O^O
So sad... Idę płakać do kąta... *chlip*
Hwaiting! ^3^
Ogólnie one shot podoba mi się, ale mam uwagi co do całości.
OdpowiedzUsuń1. Nie powinnaś pisać "na środku", to nie wygląda zbyt ładnie i utrudnia czytanie.
2. Akapity. Są one najważniejsze, niestety nie widziałam czy są tutaj akapity, właśnie przez środkowe umieszczenie tekstu.
Mam nadzieję, że jakoś pomogłam ci tymi uwagami i życzę weny ^^
Jieun
wow, wmurował mnie ten scenariusz. :O Aż podczas czytania uroniłam łzę. To było straszne, ale jednocześnie pokazujące, jaka miłość potrafi być okropnie niebezpieczna. Słowa: Śpieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą - idealnie pasują do scenariusza. Współczuje ten bohaterce tego, ze musiała tak cierpieć. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że Jongin myślał, że odpychając ją od siebie, będzie dla niej lepiej. Jednak mylił się. Okropnie się mylił. Naprawdę niesamowity scenariusz! Moim zdaniem powinno być więcej podobnych prac bo one chociaż ukazują innym, że miłość to nie przelewki. Że miłość nie zawsze kojarzy się z radością, wiecznym błogostanem. To też i cierpienie, pewna nostalgia, prowadząca czasem do tragicznego końca nieszczęśliwej historii. Sądzę, że nie doszłoby do śmierci bohaterki, gdyby nie traktował jej w tak okropny sposób. Tylko przez to jej biedne serduszko zaczęło cierpień z każdą chwilą, aż w końcu przestało bić. Zaznając spokoju. Kiedy w końcu po przeczytaniu listu do Jongina doszło co zrobił tym swoim zachowaniem, było już za późno. Może zabrzmię okropnie, ale niech cierpi, niech ma za swoje, bo tylko z jego winy doszło do tragedii. Może gdyby otworzył oczy bardziej, zainteresowałby się w końcu, to nie doszłoby do tragedii. No cóż to ode mnie tyle, i sadzę, że tym scenariuszem przekonałaś mnie do siebie i będę starała się czytać twoje prace. ;)
OdpowiedzUsuńps. Twój scenariusz z L.Joe jest w trakcie pisania. Naprawdę przepraszam, że tyle musisz czekać. ;/
Tak jak dziewczyny wyżej : "jak mi jeszcze raz wspomnisz, że okropnie piszesz... " no! To było cudowne opowiadanie aniołku. Byłam na prawdę bliska płaczu, a jak już opowiadanie wywiera na mnie takie emocje to musi być coś. Narazie tyko jednej internetowej pisarce udało się wyprowadzić mnie z równowagi z każdym kolejnym przeczytanym scenariuszem.
OdpowiedzUsuńAhh.. Co tu więcej.. Raz jeszcze powtórzę, opowiadanie G.E.N.I.A.L.N.E., przestań wątpić w siebie dziewczyno bo na prawdę coraz lepiej piszesz. Hwighting!
Hari <3
Łzy spływały mi mimowolnie po policzkach. Piękne to opowiadanie jeśli mogłabyś napisać coś na podobę tego byłabym bardzo szczęśliwa
OdpowiedzUsuń