piątek, 15 listopada 2013

Key (SHINee) "Dream Girl"







Zwykła dziewczyna z miasta z wielkimi marzeniami. Tak mowa o mnie. Nie wiem czy można powiedzieć, że moje marzenie się spełniły. Może te niektóre. Ale na pewno nie wszystkie. Jednym z tych spełnionych jest skończenie filologi koreańskiej.

Miałam dobrą pracę. Właśnie miałam. Zajmowałam się tłumaczeniem różnych kontraktów czy papierów. Jednak wylali mnie z pracy mówiąc tylko na odchodne: "Nie mamy tylu etatów. Musisz odejść." Gdy mnie wylali na zbity pysk byłam przybita. Nie chciałam z nikim rozmawiać, widzieć czy słuchać, nawet swojego chłopaka, który był moim jedynym przyjacielem. Tak znowu czas przeszły. Gdy już jakoś się pozbierałam z tej porażki postanowiłam iść do niego i przeprosić za swoje zachowanie w ostatnim czasie. Weszłam do jego mieszkania, dał mi swoje klucze więc nie było z tym problemu. Skierowałam się do jego sypialni i mnie zatkało. Zobaczyłam go jak robi to z inną. Co ja miałam wtedy czuć? Smutek -nie, żal - tym bardziej nie. Czułam złość i wściekłość. Może to dziwne, ale to prawda. Ten jak oparzony zszedł z tej zdziry (sorry za słownictwo, ale nie znalazłam lepszego określenia) i zaczął się tłumaczyć. Ja tylko strzeliłam mu liścia w policzek i wybiegłam z tego wstrętnego mieszkania.
Co z tego, że spełniłam swoje jedno marzenie, skoro moje życie to pasmo niekończących się porażek. Postanowiłam to zmienić. Zmienić swoje życie, zacząć je od nowa. Spakowałam swoje wszystkie rzeczy, zaklepałam bilety na najbliższy lot do Korei. Nie myślałam wtedy o swojej rodzinie. Wtedy liczyłam się tylko ja i moje marzenia. Znałam koreański więc problemu z dogadaniem się nie będzie.
Nadszedł dzień wyjazdu. Walizki w bagażniku taksówki i moje ostatnie spojrzenie na mieszkanie, w którym spędziłam trochę czasu. Rodzice mi je podarowali, gdy skończyłam studia, ale nie czułam jakiejś wielkiej więzi z tym miejscem.
Na lotnisku, jak na lotnisku. Kolejki na odprawie i już byłam w samolocie. Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam muzykę. Szczęście sprawiło, że leciała piosenka Shinee - Sherlock. Wyjęłam notes i ołówek. Nigdy się z nimi nie rozstawałam. Nie wiedziałam kiedy przyjdzie okazja na inspiracje. Bowiem rysowanie to moja pasja od dzieciństwa. Pamiętam jak zawsze towarzyszyły mi kredki i kartka z bloku. Nie ważne czy to był pejzaż, martwa natura czy portret. To się nie liczyło. Liczyło się obcowanie ze sztuką.
Piosenka, która leciała w tle zainspirowała mnie do narysowania jednego z członków Shinee - Key. Jest on moim biasem, więc wybór jest oczywisty. To dzięki niemu zaczęłam swoją przygodę z k-pop'em jak i językiem koreańskim.
Oglądałam zdjęcia z sesji zdjęciowej, więc z łatwością je sobie przypomniałam. Moja pamięć nigdy mnie nie zawodziła. Wzięłam się z rysowanie portretu. Przychodziło mi to z trudnością, ale nie poddawałam się. Kontury skończyłam akurat jak przyszedł czas na lądowanie. Zdziwiłam się, że tak długo trudziłam się nad zarysem postaci. Pochłonęło mnie to całkowicie.
Wysiadłam z samolotu i już byłam na seulskim lotnisku. Tak postanowiłam wybrać Seul na miejsce spełniania marzeń. Nie wiem czemu dlaczego wybrałam to miasto. Czy dlatego, że jest to stolica Korei Południowej? Czy może dlatego, że tak pięknie wyglądało nocą? Nie zastanawiałam się nad tym. Po prostu to była chwilowa decyzja.
Nie znałam tu nikogo więc od razu skierowałam się na postój taksówek i wsiadłam w jednąz nich. Skierowałam się do hotelu. Nie miałam jeszcze upatrzonego mieszkania, bo nie zajęłam się tym będąc w Polsce. Żałowałam tego no, ale nic na to nie poradzę.
Po kilkunastu minutowej jeździe stanęliśmy przed budynkiem hotelu. Podziękowałam taksówkarzowi i wręczyłam należne pieniądze. Pewnie był zdziwiony skąd tak dobrze znam język, ale pozory mylą.
 Hotel z zewnątrz wygląda niepozornie. Wysoki budynek i nic więcej. Lecz w środku zapiera dech w piersiach. Wszystko urządzone na wysokim poziomie.  To taka perełka wśród seulskich hoteli.
W ręku trzymałam już kluczyk do pokoju. Wsiadłam do windy i pojechałam na trzecie piętro ze swoimi ciężkimi bagażami. Otworzyłam drzwi do pokoju i ujrzałam wielkie łóżko. Tak tego wtedy było mi trzeba. Odpoczynku po podróży. Zamknęłam drzwi i szybko skierowałam się do łazienki wziąć ciepłą kąpiel. Wykąpałam się i położyłam się spać.
Wstałam rano wypoczęta. Różnica czasów jakoś źle na mnie nie wpłynęła. Teraz byłam bardziej zmartwiona brakiem pracy i jakiegokolwiek lokum. Musiałam zabrać się za szukanie, ale to dopiero po śniadaniu. Odbyłam poranna toaletę, ubrałam się, wzięłam telefon i oczywiście notes z ołówkiem. Chciałam dokończyć swój rysunek a śniadanie to chyba był dobry moment.
Byłam już w sali gdzie odbywały się posiłki. Nałożyłam sobie omlet z warzywami, wzięłam kubek gorącej herbaty i skierowałam się w kierunku wolnego stolika. Na moje szczęście wolny stolik znajdował się przy oknie. Lubię patrzeć się na ludzi, którzy śpieszą się do pracy, szkoły czy na jakieś spotkanie. Cóż nie będę się rozczulać nad zabieganymi ludźmi. W końcu niedługo sama będę tak wyglądać.
Zjadłam mój jakże smakowity omlet i zaczęłam rysować. Niestety zbyt długo to nie trwało, bo zadzwonił do mnie telefon.
-Halo?
-.....
-Cześć mamo. Co tam u was?
-....
-U mnie wszystko w porządku. Zjadłam przed chwilą śniadanie i mam zamiar szukać jakiegoś lokum i pracy.
-...
-Okey mamo. Zadzwonię jak coś znajdę. Papa
-....
 Ach ta matczyna miłość. Zawsze się martwi wtedy, kiedy nie trzeba. Ale w sumie to miłe uczucie. No cóż nie pozostaje mi nic innego jak wypić do końca herbatę i zabrać się za poszukiwania. Mam nadzieję, że się coś znajdzie.
Tak jak mówiłam, wypiłam herbatę i poszłam do pokoju przebrać się. Założyłam coś cieplejszego, bo jesień dawała się we znaki, rozpuściłam włosy, wzięłam torebkę, do której spakowałam telefon, portfel, notes i przybory kreślarskie. Taaa... zapalona artystka zawsze przygotowana.
Wyszłam z hotelu i poszłam w kierunku jakiejś kawiarenki. Po wejściu do niej dosiadłam się do komputera i zaczęłam czegoś szukać. Jakie było moje szczęście kiedy znalazłam malutkie mieszkanie w centrum po przystępnej cenie. Szybko zapisałam numer i postanowiłam zadzwonić. Mieszkanie było wolne i mogłam się wprowadzić. Miałam ochotę skakać z radości. Nawet się nie spodziewałam takiego farta. Teraz pozostało poszukać jakieś pracy. Z tym było trudniej. Przejrzałam kilkanaście jak nie kilkadziesiąt ofert. Jednak żadna do tej pory mnie nie zainteresowała. Jednak przeglądając setną ofertę postanowiłam skorzystać. Miałam być tłumaczem. Nic wielkiego trzeba było znać koreański i angielski. Dwa języki, które znałam w małym palcu. Zapisałam numer, ale postanowiłam poszukać czegoś jeszcze tak na wszelki wypadek. Znalazłam jeszcze kilka ofert jako tłumacz. Oczywiście zapisałam je i wzięłam się za telefonowanie. Udało mi się dopiero za drugim razem. Zaprosili mnie na rozmowę kwalifikacyjną za dwa dni.
Przez te dwa dni stresowałam się strasznie i przeprowadziłam się do swojego lokum. Mieszkanie było małe, ale przytulne. Jeden pokoik, łazienka, przedpokój, kuchnia. Niczego mi nie brakowało. Poza dwoma rzeczami - chłopaka i pracy.
Musiałam zacząć się szykować na rozmowę. Czas spędzony w toalecie, ubranie białej bluzki, spódnicy przed kolano, czarnych szpilek, żakietu i torebki. Tym razem włosy upięłam w kok. Jak się dowiedziałam miałam być tłumaczem w jakiejś wytwórni płytowej. Nie wiedziałam dokładnie jakiej. Podali tylko adres, więc udałam się na tą ulicę. Jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam budynek SM Entertainment. Przecież tam pracował Key. Nie mogę przyjąć do siebie tej informacji. Myśl, że mogę go spotkać jest cudowna. No, ale _____ trzeba się ogarnąć. Masz tu rozmowę kwalifikacyjną. Ogarnij się. Musisz dobrze wypaść.
Weszłam do budynku, podeszłam do recepcji i powiedziałam, że przyszłam na tą rozmowę. Powiedziała, gdzie mam się udać i już po 3 minutach stałam przed drzwiami. Bałam się zapukać. Nie wiedziałam co mnie czeka. Jednak trzeba być odważnym. Nie wolno bać się tak normalnych rzeczy. Zapukałam do drzwi i usłyszałam: "Proszę wejść". Dobra ____. Trzeba tam wejść i zrobić dobre wrażenie. Uśmiechnij się i wejdź pewna siebie.
-Dzień dobry. Nazywam się _______. Przyszłam na rozmowę w sprawie pracy.
-Ach tak. Proszę usiądź. - tak zaczęła się wyczerpująca rozmowa. Trwała ona 45 minut. Ale opłacało się. Wyszłam przepełniona euforią. Przyjęli mnie. Aż trudno mi uwierzyć, ile szczęścia mnie spotkało w Seulu. Jednak zaczęcie wszystkiego od nowa było dobrą decyzją.
Wyszłam przed budynek wytwórni i zaczęłam skakać jak szalona. Trzeba się opanować. Zobaczyłam jakąś ławkę, więc postanowiłam na niej usiąść i zadzwonić do mamy.
-Halo?
-...
-Mamo dostałam pracę i znalazłam mieszkanie.
-...
-Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że mi się tu układa.
-...
-Co robisz?
-...
-Aaaa. To nie będę przeszkadzać. Zadzwoń do mnie jak będziesz mogła, to ci wszystko opowiem.
-...
-Pa mamo. Ucałuj wszystkich ode mnie.
-...
Do domu mi się nie śpieszyło a pogoda dopisywała, więc wyjęłam ten mój jakże przepiękny notes i zaczęłam rysować. Po kilkunastu minutach usłyszałam jakieś śmiechy. Skierowałam głowę w tamtą stronę i znowu ogarnęło mnie zdziwienie. Zobaczyłam jak w stronę wytwórni zmierza Shinee, we własnej osobie. Postanowiłam się do nich ładnie uśmiechnąć. Nie chciałam wyjść na jakąś psychofankę czy coś. Mój uśmiech dostrzegł tylko Onew. Reszta była pochłonięta rozmową. Dostrzegłam jak lider trąca resztę chłopaków i pokazuje w moją stronę. Na moje nie szczęście, albo i szczęście (ile tego słowa muszę to w końcu opanować.) chłopacy zaczęli iść w moją stronę. Dosiedli się do mnie i zaglądali mi przez ramię do mojego notesu. Co za brak taktu czy jakiegokolwiek wychowania.
-Key zobacz to twój portret. - powiedział JJong.
-Mój? Uuu. Pokaż mi szybko ten notes. Muszę zobaczyć swoją piękną twarz. - Key wyrwał notes z moich rąk i zaczął przyglądać się swojemu portretowi. Nie wiem co wtedy czuł. Jego mina była bardzo skupiona na kartce z notesu. Cały czas dziwnie się jej przyglądał.
-Przepraszam cię bardzo, ale to nieładnie tak wyrywać nie swoje rzeczy z rąk innych osób. - powiedziałam, gdy ocknęłam się z tej całej sytuacji.
-Na tym rysunku jestem ja, więc mam prawo to zobaczyć. - Grrr. Jak ja nie lubię się z kimś przekomarzać.
-Ale to nie zmienia faktu, że postąpiłeś niestosowanie. Powinieneś się zapytać czy możesz to zobaczyć.
-No... ale...- diva nawet nie skończyła, bo przerwał jemu Minho.
-Key już przestań i oddaj jej ten notes. No i oczywiście nie zapomnij przeprosić.
-No dobra. Przepraszam. - wykrztusił w końcu z siebie.
-Nic nie szkodzi. Jeśli chcesz zatrzymać ten rysunek wystarczyło poprosić.
-Naprawdę mogę go zatrzymać? Nie kłamiesz? - uśmiechał się jak dziecko, które właśnie dostało lizaka.
-Tak możesz go zatrzymać. Nie przeszkadza mi to. A tak w ogóle co za nietakt. Nie przedstawiłam się. Nazywam się ____.
-Ty zapewne wiesz jak się nazywamy. Ale moment nie wyglądasz mi na Koreankę. - W końcu do rozmowy dołączył się Taemin, który do tej pory wpatrywał się tylko w swoje buty.
-Tak, nie jestem Koreanką. Pochodzę z Polski.
-Z Polski? Gdzie to jest? - zapytał się Jonghyun. Chciałam strzelić facepalm'a, ale się powstrzymałam, wyglądałbym wtedy głupio.
-Jjong! Mogłeś chociaż udawać, że wiesz gdzie to jest. Przepraszam cię za mojego przyjaciela.
-Nic się nie stało. Polska znajduję się w środkowej Europie. -odpowiedziałam ze spokojem. JJong był bardzo zawstydzony tą sytuacją, ale nie miałam mu tego za złe. W końcu nie każdy w Azji wie gdzie leży Polska.
-Jeżeli można spytać co ty tu robisz? Taka ładna dziewczyna w takim miejscu. Czyżby nowa trainee? - zapytał się lider zespołu.
-Nie będę trainee. Właśnie możecie powitać nową tłumaczkę w wytwórni.
-Naprawdę? Wielkie gratulacje. Czyli od tej pory będziemy się częściej widywać. - powiedział Key.
-Na to wygląda. Przepraszam was bardzo, ale będę już szła do domu. Także do następnego spotkania. - posłałam im swój uśmiech i wstałam z ławki. Lecz poczułam czyjąś rękę na swoim nadgarstku.
-Podasz mi swój numer? - zawstydzony Key. Jak on wtedy uroczo wygląda.
-Jasne. Nie ma sprawy. Oto on xxxxxxxxx.
-Dzięki. To pa. - pomachał mi i poszedł do chłopaków.
Cała w skowronkach wróciłam do domu. Spełniły się moje wszystkie marzenia. No dobra nie wszystkie ale większość. Znalazłam mieszkanie, pracę i poznałam swojego biasa i na dodatek wziął ode mnie numer telefonu. Z takimi przeżyciami weszłam do domu.
Z chłopakami od tamtej pory spędzałam każdą wolną chwilę. Byliśmy nierozłączni, zaprzyjaźniliśmy się ze sobą. Chłopacy zawsze umieli mnie rozśmieszyć, pocieszyć czy sprawić, iż byłam na nich tak wściekła, że bez kija do mnie nie podchodzić. Moja głowa mówiła mi, że to przyjaźń do końca życia, a każdy dzień mnie o tym przekonywał coraz bardziej.
Święta się zbliżają a ja nie mam cały czas prezentów dla chłopaków. Trzeba się wybrać do galerii na zakupy. Nie jest to moje ulubione zajęcie. Przebieranie między półkami czy wieszakami w poszukiwaniu tej jednej rzeczy. Najgorsze w tym jest to, że nie wiadomo czy drugiej osobie spodoba się to co mu kupiłaś. Te jak bardzo ważne życiowe problemy zaprzątały moją głowę.
Ubrałam ciepły płaszczyk, szalik, czapkę i kozaki i wyszłam z mojego ciepłego legowiska w stronę centrum handlowego. Po kilku minutach jazdy byłam już przed drzwiami jakże wielkiego budynku. Setki sklepów czeka na mój podbój. Uniosłam wysoko głowę i weszłam by stoczyć z tym walkę, ba może nawet wojnę. Wybrać prezent dla pięciu chłopaków to nie lada wyzwanie.
Snułam się po sklepach już od paru godzin. Wszystkim chłopakom kupiłam już prezent oprócz Key. Chciałam, żeby prezent dla niego był wyjątkowy, bowiem od jakiegoś czasu czułam do niego coś więcej niż tylko przyjaźń. Można by powiedzieć, że czułam do niego coś co nazywa się miłość. Niestety ja tą miłość kryje jak tylko mogę. Nie chcę niszczyć tego na co tak ciężko pracowałam - mowa o zaufaniu. Wolałam to kryć niż powiedzieć i być odrzuconą. Tak moja logika jest olśniewająca.
Gdy już po przejściu któregoś tam sklepu znalazłam śliczny pierścionek. Ogarnęła mnie jedna, wielka ulga. Myślałam, że nic nie znajdę a tu takie miłe zaskoczenie.
-Tak to jest idealny prezent dla Key. - powiedziałam sama do siebie. Na pewno mu się spodoba. Czym prędzej wzięłam pierścionek i na dodatek znalazłam jeszcze świetne okulary i czapkę. Tak to były wyjątkowo udane zakupy. Diva Key będzie zadowolona.
Wychodząc ze sklepu zauważyłam mi bardzo dobrze znany płaszcz. Należy on do jakże charyzmatycznego przyjaciela. Zdziwiłam się, bo był w towarzystwie jakiejś kobiety. Zatkało mnie. Przez moją głowę przechodziły miliony pytań. Co to za dziewczyna? Czy on z nią jest? Co ona dla niego znaczy? Dobra ______ ogarnij się. Nie snuj żadnych teorii spiskowych dopóki nie dowiesz się kim ona jest. Postanowiłam ich śledzić. ______ jako Sherlock Holmes. Chyba to będzie moja druga praca - śledzenie innych.
Diva weszła z tą dziewczyną do sklepu jubilerskiego. Stanęli przed lada i zaczęli oglądać jakieś świecidełka. Jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłam jak on nagle ją przytula. Teraz miałam niepodważalny dowód na to, że ta dwójka jest ze sobą. Przynajmniej dla mnie był on taki.
Czym prędzej wybiegłam z galerii. Po moim policzku spływały słone łzy. Wsiadłam w jakąś taksówkę i pojechałam do domu. Rzuciłam wszystkie rzeczy w kąt i rzuciłam się na łóżko rzewnie płacząc. Czemu mi on to zrobił? Czy on nie widzi tego, że ja się w nim zabujałam? Było tyle sytuacji, w których mu jakoś sygnalizowałam, że czuje coś do niego więcej. Dawałam mu całusa w policzek, przytulałam kiedy był smutny, dotrzymywałam mu towarzystwa, kiedy był przygnębiony, kupowałam mu nawet krem do twarzy albo jechałam do niego w środku nocy, gdy do mnie zadzwonił. Nawet nie myślcie, że to było fajne, gdy weszłam zaspana do dormu Shinee a tu Key mówi mi, iż jego eyeliner nie robi tak samo kresek jak rano (z jakiegoś scenariusza). No, ale czego się nie robi dla przyjaciół. Byłam wtedy wściekła, ale jego uśmiech, kiedy zrobiłam mu tą idealną kreskę wszystko uśpił. Z takimi wspomnieniami zasnęłam.
Minął już tydzień od tych zakupów. Jak zwykle w wolny dzień chłopacy musieli się do mnie dobijać. Obudził mnie dzwonek telefonu. Zobaczyłam zdjęcie Taemin'a. Tak mam na telefonie ich zdjęcia, żeby wiedzieć kto dzwoni. To nie jest dziwne, wcale.
-Taemin co chcesz o tej godzinie? - zapytałam zaspana.
-...
-Ale, że jak to? To już dzisiaj?
-...
-No zapomniałam. Każdemu się zdarza.
-...
-Dobra już przestań. Przyjdę, obiecuję.
-...
-Do zobaczenia za kilka godzin.
-...
Jak mogłam zapomnieć o Wigilii? Przecież to już dzisiaj. Dobrze, że kupiłam prezenty i zaniosłam je do ich dormu. To taka moja mała sztuczka. Od czasu do czasu sprzątam w ich dormie i akurat skorzystałam z okazji i schowałam je w jakiejś szafie.  Zapominalska ja, jest taka cudowna. Zapomnieć o jednym z ważniejszych świąt w roku.
Czym prędzej pobiegłam do toalety wziąć szybki, gorący prysznic. Umyłam jeszcze włosy i zaczęłam wyrzucać wszystkie ubrania z szafy. Czy ja zawsze muszę mieć w niej taki bałagan? Bałagan to ja dopiero będę miała jak zacznę je zaraz z powrotem wrzucać do niej. Przebierałam w tych ubraniach i przebierałam. Nic nie znalazłam. Chciałam wyglądać elegancko, z klasą, ale tak, żeby było mi wygodnie.
Zrezygnowana zaczęłam chować ubrania do szafy, gdy ujrzałam tą wspaniałą, czerwoną sukienkę przed kolano na wieszaku, a na nim liścik.


Załóż to na dzisiaj.
Będziesz wyglądać bosko.

Twój kochany Key :*


Ten człowiek, z każdym dniem zadziwia mnie coraz bardziej. Raz efekty tego są pełne bólu a za drugim razem są przepełnione radością. Dobra, trzeba się ogarnąć i ubrać, bo za godzinę muszę być na miejscu.
Czym prędzej poszłam do łazienki ubrać podarowaną sukienkę. W między czasie podmalowałam lekko rzęsy i rozpuściłam włosy, które ułożyły się w lekkie fale. Założyłam szybko czarne szpilki i kurtkę i czym prędzej wybiegłam z domu. Miałam tylko 30 minut, żeby do nic dotrzeć.
-Uff. Zdążyłam. - tak, tak, tak. Zdążyłam. Pozostało mi 5 minut, więc ogarnęłam włosy do ładu, bo wyglądały tak jakbym dopiero wstała z łóżka.
Już podnosiłam moją piąstkę, żeby zapukać do drzwi, gdy te nagle się otworzyły i omal się nie przewróciłam na jakże uśmiechniętego Key.
-Hej. Jednak ją założyłaś. - powiedział uradowany.
-Taak. Jest bardzo śliczna. Dziękuję. Tylko zastanawia mnie skąd ona się wzięła w moim domu. - dopiero teraz sobie uświadomiłam, że on nie ma kluczy do mojego mieszkania.
-To moja mała tajemnica.
-Key...
-Ooo. ______ jak zawsze punktualna. - odezwał się w przejściu Minho.
-Ty nawet nie wiesz co ja robiłam, żeby się nie spóźnić. Moje mieszkanie wygląda tak jakby huragan dopiero co przez nie przeszedł.
-Eee tam. Co tam bałagan, ważne, że jesteś. - ach ten Minho. On zawsze wie co powiedzieć. Zamiast mnie pocieszyć i powiedzieć, że pomogą mi sprzątać to on mi z takim czymś wyjeżdża. Ale miło zrobiło mi się na sercu.
-Może wpuścicie mnie do środka? Trochę zimno na zewnątrz.
-Tak, jasne. Wchodź. - odezwał się zmieszany Key. Weszłam do przedpokoju i od razu dopadły mnie cudowne zapachy z kuchni. Chłopacy na pewno się starali. Zastanawiało mnie tylko kto gotował? Ale chyba każdy się domyśla, że była to diva.
-Ale pięknie pachnie. - wykrztusiłam.
-Tak, tak. Nie trzeba bić braw ani się kłaniać. Wystarczy mi tylko wasza mina jak spróbujecie tych cudów. -Key jak zawsze pewny siebie. Nie przeszkadza mi to, przecież ja go za to pokochałam.
-Ty nie bądź taki pewny siebie. - wytknęłam do niego język.
W końcu zasiedliśmy wspólnie do stołu. Jak zawsze miał rację. Te dania były wyśmienite, po prostu rozkosz dla mojego podniebienia. Od kogo on się tak nauczył gotować?
-I co? A nie mówiłem, że będzie cudne? - powiedział dumny jak paw.
-Tak masz rację. Zadowolony?
-I to bardzo. - a kiedy ty nie byłeś zadowolony z tego, że masz rację? No właśnie, nigdy. Nadszedł czas na prezent.
-Przepraszam was bardzo. Muszę iść do toalety. - oczywiście skłamałam. Poszłam przenieść pod drzewko prezenty dla tych cudownych idiotów.
-Jasnee. Idź, idź. - czy oni coś kombinują? Zapewne tak.
Poszłam do mojej tajnej skrytki i po cichu przemyciłam dla nich prezenty pod choinkę. Nic nie zauważyli na moje szczęście.
-Okey już jestem.
-No to nadszedł czas na prezenty. - powiedział Jjong.
Wszyscy razem poszliśmy w kierunku zielonego drzewka. Jakie było ich zdziwienie, kiedy zobaczyli dodatkowe prezenty pod choinką.
-Ale... Jak... _____. Jak ty to zrobiłaś? - jąkał się Onew.
-Jaaa? Ja nic nie zrobiłam. Po prostu widziałam Świętego jak szłam do łazienki.
-Haha. Bardzo śmieszne. - uśmiechnęłam się tylko miło do nich i usiadłam przy kominku.
Chłopacy rzucili się na swoje prezenty. Po chwili wszędzie był rozrzucony papier do pakowania upominków. Tylko ja i mój najbliższy przyjaciel siedzieliśmy spokojnie przy kominku i patrzyliśmy się na tych głupków.  Zachowywali się jak malutkie dzieci, ale to właśnie nadawało słodyczy temu dniu. W końcu po to daje się komuś prezenty, żeby sprawić im radość. Ich uśmiechy to był najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam.
-A ty nie otwierasz prezentu? - zapytałam Key.
-Nie mam jakoś ochoty.
-Ej. Co się stało z tym zawsze zadowolonym Key? Gdzie ta uśmiechnięta od ucha do ucha twarzyczka?
-Siedzi przed tobą.
-No jakoś nie widać.
-Oj dobra. Czepiasz się szczegółów. - coś mi nie grało. Co się stało z tym wesołym Key, który mnie witał?
-Otwieraj ten prezent albo będzie mega foch na zawsze. - zrobiłam słodkie oczka to zawsze działa na niego. Jak powiedziałam tak zrobił. 
-...
-I co podoba się? - zapytałam się go.
-Tak. I to bardzo. - podeszłam do niego, żeby go przytulić, ale przerwał nam JJong.
-Nie wiem czy wy to widzicie, ale ja to widzę i muszę to powiedzieć.
-Jonghyun o co ci znowu chodzi? - zapytał się Taemin.
-No, bo oni stoją pod jemiołą. - wyszeptał. Chociaż nie można tego nazwać szeptem, bo wszyscy to usłyszeli.
-Aaaaaaa. O to ci chodzi. - ach ten Taemin i jego zapłon. Key się w końcu ocknął i zaczął się do mnie zbliżać. Musiałam to przerwać. Co powie ta dziewczyna, z którą był u jubilera?
-Key... co... ty robisz? - jąkałam się.
-No jak to co? Jemioła, całus. Wiesz te sprawy. - znowu zaczął się do mnie zbliżać, ale go odepchnęłam. Chciałam tego, ale nie mogłam zrobić tego jego dziewczynie.
-Ale ty masz dziewczynę! - wykrzyczałam z siebie. Diva był bardzo zaskoczony moimi słowami. 
-Key masz dziewczynę i nic nie mówisz?! - znowu Taemin i ten jego super szybki zapłon po cukierkach z Holandii (czytałam scenariusz, nie pytajcie jaki).
-Ale... ja...  - zaczął się niepewnie tłumaczyć Key.
-Co ty?! - odezwałam się.
-Ja nie mam żadnej dziewczyny! - krzyknął.
-W galerii widziałam co innego. - odgryzłam się.
-Cooo... Aaaaa... - doznał olśnienia. Brawa się należą.
-Możesz mi powiedzieć o co chodzi?
-No właśnie o co w tym chodzi. - odezwała się jednocześnie reszta Shinee. Nie uzyskaliśmy odpowiedzi, bo mój kochany przyjaciel złapał mnie za rękę i zaprowadził do swojego pokoju. 
Gdy usiedliśmy na jego łóżku wreszcie mi wytłumaczył całe to zajście.
-To moja menadżerka. Poprosiłem ją o pomoc. 
-Ale po co? - ach. Jak ja uwielbiam wiercić mu dziurę w brzuchu.
-Bo nie wiedziałem co ci kupić.
-Tyyy? Przecież ty zawsze wiesz co i gdzie kupić.
-Nie zawsze. - słodki, zawstydzony Key.
-... 
-To ja może dam ci ten twój prezent, ale zamknij oczy. - nie dość, że mnie bezprawnie porwał to jeszcze mi rozkazuje. No, ale cóż zamknęłam je.
Poczułam jak odgarnia moje włosy i zapina mi coś na szyi. Domyśliłam się, że to jest naszyjnik. Wreszcie je otworzyłam. Chciałam zobaczyć nad czym tak bardzo trudził się Key. Wstałam z łóżka i podeszłam do lustra. Zobaczyłam na swojej naszyjnik z napisem DREAM GIRL. 
-Jesteś moją dream girl. - powiedział Key kładąc swoją głowę na moim ramieniu.
-I co pocałowali się już? - upierdliwe Shinee. A nie mówiłam, że to idioci? Zero prywatności.
Otworzyłam na oścież drzwi a przed moimi nogami wylądowali chłopacy. Prześmieszny widok. 
-Fajnie się bawicie? - zapytałam.
-Niezbyt. Ała! Onew złaź ze mnie. Nażarłeś się kurczaków i teraz nie jesteś już taki lekki. - powiedział Minho.
-To ty ze mnie złaź. Twoje mięśnie ważą więcej. 
-Chłopacy spokój! I raz, dwa wstawać mi z tej podłogi! - trzeba ich w końcu ustawić do pionu. Nim się obejrzałam chłopacy stali na baczność przede mną i moim przyjacielem, albo teraz kimś więcej.
-A teraz wynocha! - tym razem Key nie był już słodki tylko wściekły.
-Tak jest sir. - chłopacy posłusznie wymaszerowali z pokoju. Odwróciłam się w stronę Key, ale niestety na niego wpadłam i przewróciliśmy się na podłogę. Nasze wargi dotknęły się, ciała stykały. W końcu to zrobił. Pocałował mnie. Po moim ciele przeszły miliony ciarek, w brzuchu latały motyle, a moje usta delektowały się smakiem tych jego pełnych ust. 
-A co zresztą prezentów? - do pokoju na chama wszedł Minho.
-Minho! - teraz to dopiero będzie kłótnia. Jednak nawet jeśli będzie to muszę przyznać, że to są moje najlepsze święta.





Taki oto sposobem przeczytaliście mój scenariusz, którego nie było w kolejce. Przepraszam, że nie pojawiło się nic z zamówień, ale mój wen nie chcę mnie natchnąć na nie. Na ten scenariusz tak nagle mnie wzięło. Po prostu przyśniło mi się coś podobnego do tego i postanowiłam to opisać. W najbliższym czasie postaram się napisać jakiś scenariusz z zamówień. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.


~Love Lala











4 komentarze:

  1. Taki,taki słodki scenariusz....
    Naprawdę świetny i bardzo długi :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki słodki! ^_^ SHINee jako banda idiotów i ciekawskich dzieci, o Matko Boska XD Jestem ciekawa, co zrobił Key po wparowaniu Minho do pokoju XD Kłótnia? Bójka? Walnięcie wałkiem do ciasta? XD
    HWIATING! ^3^

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakończenie po prostu genialne XD
    Świetny pomysł na scenariusz^^
    Życzę weny i zapraszam do mnie:
    kpopopowiadnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - pozytywne i negatywne.
Komentować może każdy ^^ Nie ważne czy masz konto czy nie :D
Więc nooo, zachęcam, klawiatura na serio nie gryzie

Obserwatorzy